Czesc wszystkim! :)
Czytajac Wasze komentarze zauwazylam, ze Australia zrobila na Was duze wrazenie, szczegolnie natura. Ja tak samo bylam i wciaz jestem zachwycona tym pieknym miejscem. Pogoda byla tam w kratke, dzis 40 stopni , jutro 20 , potem znowu 40 i znowu 20. To byl jeden z znakow rozpoznawczych Australii, choc spodziewalam sie stale wysokiej temperatury. Albo przynajmniej prawdziwie "letniej "temperatury. Nie narzekalam, mimo wszystko ciezko znosze upaly, dlatego z jednej strony bylo to dla mnie zbawienie, ze nie bylo tam tropikalnych temperatur. Udalo mi sie kilka razy polezec na plazy i zlapac troszke promieni slonca, chociaz wydaje mi sie, ze od chodzenia i zwiedzania w roznych miejscach, zlapalam wiecej koloru niz podczas tego lezakowania na plazy.
Gdybym miala porownac Australie z jakims blizej polozonym nam miejscem, porownalabym ja do poludniowej Francji. Dlaczego? Otoz, krajobraz poludniowej Francji w okolicach Saint-Tropez jest bardzo podobny do krajobrazu Australii. Coz, byc moze istnieje jakies inne panstwo, ktore jeszcze bardziej przypomina Australie, a przynajmniej te czesc zwiedzona przeze mnie, ale widocznie jeszcze tam nie bylam. Po prostu, Francja urzekla mnie niemalze tak samo jak Australia, choc moze wydawac sie to dziwne, ale na prawde nie trzeba wyjezdzac poza granice Europy, aby miec wakacje zycia! Cudze chwalimy - swego nie znamy ;) Choc moze to nie do konca odpowiednie powiedzenie w tym momencie, ale mysle, ze doskonale wiecie ,o co mi chodzi. W kazdym razie sam fakt, ze bylo mi dane zwiedzic te czesc swiata... Jestem za to tak ogromnie wdzieczna!
Miedzy innymi te wlasnie drzewa przypominaja mi nieco poludnie Francji.
Przejde teraz do najwazniejszego watku otoz pozary w Australii. Mysle, ze pamietacie, jak w telewizji prawie codziennie mowili o pozarach , ktore wymknely sie spod kontroli. Kazdego roku w Australii sa pozary, jednak tego jednego roku moglam to byla w pewien sposob zobaczyc na wlasne oczy. To byl jeden z najwiekszych pozarow ostatnich lat. Cala Wyspa Kangura byla tak na prawde spalona, tam wlasnie najbardziej ucierpialy zwierzeta.
Pożary buszu w Australii – jedne z największych w historii Australii pożary buszu, które nawiedziły ten kraj na przełomie lat 2019 i 2020. W ich wyniku zginęły co najmniej 34 osoby. 2500 budynków, w tym ponad 1300 domów, uległo zniszczeniu. Ogień strawił też 103 tysiące kilometrów kwadratowych buszu. Naukowcy z Uniwersytetu w Sydney na początku stycznia 2020 oszacowali, że katastrofalne pożary spowodowały (w samym stanie Nowa Południowa Walia) bezpośrednio lub pośrednio śmierć 480 mln zwierząt. (zrodlo - Wikipedia)
|
Kangaroo Island |
Za kazdym razem, gdy chcielismy sie dokads wybrac, musielismy najpierw sprawdzic za pomoca aplikacji/ strony internetowej, czy akurat nie ma tam w poblizu pozaru. Dlatego bylo to moim zdaniem czasami duze ryzyko, nigdy nie wiesz ,co potezny zywiol postanowi i gdzie go przywieje. Z tego, co slyszalam takie pozary nigdy nie przywedrowaly blisko mojej rodziny, jednak pewnego dnia, podczas powrotu z plazy,ktora widzieliscie kilka zdjec wyzej zauwazylysmy z moja kuzynka ,ze nad miastem unosi sie dym. To byl pierwszy raz, kiedy musialam nosic maseczke na buzi. Nie bylo wtedy jeszcze pandemii,ale dym przywialo do nas z nie tak duzej odleglosci , bo chyba 100 km od nas. Kiedy bylysmy tego samego wieczoru na spacerze, wystraszylysmy sie, ze pozar dotarl i do nas. Na prawde spanikowalysmy widzac dym w takiej ilosci i tak blisko nas. Nie sposob uwierzyc, jak wielkie byly te pozary ,skoro uwierzylysmy ,ze to na prawde bylo kolo nas. Zadzwonilysmy po mojego kuzyna, zeby szybko przyjechal po nas ten kilometr czy dwa , bo szczerze mowiac wystraszylysmy sie. Nie bylo zagrozenia, ale przez moja glowe przeszlo 1000 mysli typu "o boze, co zrobimy jak ogien rozprzestrzeni sie az do nas i pochlonie wszystko ?" Oczywiscie strach i panika to zly doradca, a w domu okazalo sie, ze nic nam nie grozi.
Bardzo czesto jeszcze spotkalam sie z podobnym widokiem, czasami myslalam ,ze to po prostu mgla, np. jednego dnia w Sydney po wielkim upale, gdy nastepnego dnia nie bylo po nim ani sladu. Czasami nawet zastanawialam sie, czy w jakis sposob moglabym pomoc w walce z tym zywiolem, gdy patrzylam w telewizji na wolontariuszy ratujacych poparzone koale ,itp. Ostatecznie wplacilam darowizne na jedna ze zbiorek charytatywnych.
To juz ostatni wpis z Australii :)
Pozdrawiam Was cieplo,
K.♥
Też mnie przerażają te pożary, serce płacze, kiedy giną zwierzęta i tyle przyrody :(
OdpowiedzUsuńTo jest na prawdę straszne..
UsuńŚwietne wpis. To sprawdzanie czy jest pożar straszne.
OdpowiedzUsuńDziękuję za komentarz i pozdrawiam :)
UsuńSłońce tam jest wyjątkowo niebezpieczne, ale obierając taki kierunek, przypuszczam, że nabyłaś tę wiedzę.
OdpowiedzUsuńTeż nie jestem odporna na upały, dlatego ciepłe kraje najwygodniej mi odwiedzać raczej w zimie.
Propagowałam do niedawna tę wieść, że Europa jest także piękna i nie trzeba wiele. Mieszkając w Szwajcarii, miałam pod ręką kraj tak różnorodny, że sama zawsze potrafiłam znaleźć coś, co mnie na nowo rozkochiwało w państwie Helvetów. Góry, wąwozy, wodospady, dzikie zakątki przypominające do złudzenia tropiki i turkusowe wody jak z reklam bauty. I też mają palmy.
To prawda, słońce tam jest zdecydowanie 'silniejsze', choćby było nawet tylko 20 stopni, wskazane jest używanie kremu z filtrem UV..
Usuńzazdroszczę Ci tej Szwajcarii!
Pozdrawiam :)
jeju nie wiem czy to by były pogody dla mnie;D źle się czuje jak jest upał... no i te pożary co mogą w każdym momencie wybuchnąć...
OdpowiedzUsuńTez zastanawiałam się przed wyjazdem, ale stwierdzilam, że raz się żyje :D
UsuńPrzy 40 stopniach to chyba bym nie wytrzymała ;p
OdpowiedzUsuńSuper zdjęcia! Pozdrawiam.
Ja siedziałam w takie dni w domu z włączona klimatyzacja, pffff za gorąco :D
UsuńPozdrawiam :)
Szkoda, że to już ostatni wpis o Australii, ale cieszę się, że przybliżyłaś mi ten odległy kontynent ❤
OdpowiedzUsuńHi,
OdpowiedzUsuńGreat blog dear! I follow you, do you want to follow me?
https://insandfashion.blogspot.com/
Współczuję im tych pożarów, straszne jak giną zwierzęta :( Australia jest na mojej długiej liście podróżniczej.. może kiedyś ;)
OdpowiedzUsuń