#121 Praca w domu starców - część 2
Witam kochanych czytających! ♥
Witam w moich skromnych progach!
Po ciężkim i długim tygodniu w pracy, stwierdziłam że chcąc wrócić na bloga, mogę właśnie tematem mojej pracy przerwać ostatnią ciszę na blogu.
Jeżeli śledzicie mojego bloga nieco dłużej, to raczej wiecie, że od dwóch lat pracuję w domu starców.
Moja przygoda z tym właśnie zawodem, jakim jest opiekunka osób starszych, zaczęła się, gdy po kryzysie covidowym zwolniłam się za porozumieniem stron z mojej pierwszej pracy. Mój ówczesny szef bardzo wiele mi pomógł przez pierwsze pięć lat pobytu w Holandii. Opłacił moje kursy Niderlandzkiego (na czym oczywiście sam również skorzystał he he), a gdy doszłam do wniosku, że się tam wypaliłam, nie zostawił mnie z niczym. Poszłam więc szukać swojej drogi. Ale co robić bez skończonej szkoły, gdy przez ostatnie 5 lat przede wszystkim sprzątałam i piekłam bułki na śniadanie dla gości naszej akomodacji?
Przeszłam na sprzątanie u ludzi w domu, jak można się domyśleć - przede wszystkim u osób starszych. Kontakt z tymi ludźmi przychodził mi tak naturalnie, że zechciałam móc znaczyć coś więcej w życiu tych osób, niż tylko "mycie kibla". Po kilku miesiącach pojawiła się oferta pracy w jednym z domów starców w naszej wiosce, jako "opiekunka osób starszych" w tzw. świetlicy. Praca tam polegała głównie na dotrzymywaniu towarzystwa grupce ludzi w wieku 80+, z zaczynającą się demencją. Przygotowanie śniadania, kawa/herbata, rozmowa, wspólna gra w karty, śpiewanie piosenek, oraz w miarę możliwości spacer (nie możesz zostawić 6 osób samych sobie, idąc z jedną na spacer). Czas tam spędzony wspominam z uśmiechem na ustach, mimo że często byłam bardzo zmęczona wyzwaniami, którym stawiałam czoła.
Moja obecna praca wygląda nieco inaczej.
Na początku byłam odpowiedzialna za 8 osób w różnych stadiach demencji starczej. Byłam jedna na osiem osób, które potrzebowały towarzystwa i opieki. Jednego dnia cała grupa świetnie zajmowała się samą sobą. Rozmawiali ze sobą, czy oglądali wspólnie film, gdy ja np. robiłam zamówienia do naszej kuchni. Innym razem, każdy szukał indywidualnej uwagi, co bywało ciężkie do zrealizowania. Praca samodzielna miała swoje plusy, robiłam na co miałam ochotę, nikt nie patrzył mi na ręce, a ludzie zawsze byli ze mną szczęśliwi. A ja z nimi. Nauczyłam się gry w karty, ćwiczyłam grę w warcaby (za każdym razem przegrywając), jednak czasami brakowało mi rąk. Moi podopieczni zawsze pomagali mi w przygotowywaniu posiłków (gotowaliśmy samodzielnie), przy zmywaniu naczyń, ale bolesne zaczynały się wieczory, gdy odprowadzałam każdego do domu, a niektóre osoby były bardzo... obecne i nie bardzo mogłam je zostawiać same, ale cóż nie możesz każdego pilnować 24/7, aby ktoś np. się nie przewrócił, bo zacznie chodzić w kółko bez swojego balkonika.
Po jakimś czasie zaproponowano mi szkolenie, na koszty pracodawcy mogłam wrócić do szkoły i dostać prawdziwy dyplom opiekunek osób starszych. Zaczęłam od przyuczenia, nauczyłam się podstaw, jednak przez okres wakacyjny, z którym mierzymy się co roku, nie było wystarczająco personelu i czasu, aby dobrze mnie przyuczyć do zawodu. 6 przepracowanych weekendów z rzędu przelało czarę i podjęłam decyzję o zmianie pracy. Do szkoły poszłam oficjalnie w moje 25 urodziny.
Moja obecna praca to niby to samo "opiekunka osób starszych", jednak teraz trafiłam między osoby z bardziej skomplikowanymi potrzebami. Alzheimer, parkinson, demecja, to mogłyby być czołówki tego postu.
Moi podopieczni są bardzo wrażliwi. Mieszkają na zamkniętym oddziale, gdzie codziennie trzyosobowy team dba o ich zdrowie i bezpieczeństwo. Tam właśnie skończyłam roczną naukę, tam nauczyłam się, jak właściwie zająć się tymi osobami i w dalszym ciągu się tego uczę. Poza fizyczną częścią, sporym wyzwaniem było przestawić się z trybu "szybko, szybko, bo nie ma czasu", na zwolnienie tempa, ponieważ grupa ludzi którą teraz się opiekuje potrzebuje nieco więcej uwagi. W sumie, każdy jeden człowiek zasługuje na tyle samo uwagi, jednak nie po nic zostały stworzone osobne konstrukcje dla osób z demencją. Musiałam zwolnić tempo i nauczyć się pracować bardziej zespołowo, ponieważ w świetlicy nie byłam już sama i bardzo dobrze. Moja praca to połączenie wspomnianych dwóch doświadczeń. Pomoc osobom przy codziennych czynnościach 1 na 1, takich jak umycie i ubranie oraz lekarstwa, a także kawa/herbata i spacer. Tym razem pod opieką mamy wspólnie 14 osób.
Jest to bardzo urozmaicona praca. Na początku się jej bałam. No jak to ludzie z Alzheimerem? Będą agresywni, nikt nawet nie zapamięta mojego imienia... Jednak na taką grupę ludzi nie trafiłam, trafiłam na wspaniałych, kochanych ludzi. A gdy stają się mniej "kochani" wobec mnie, wiem że to ich okropna choroba przez nich przemawia. I czasami, jak każdy człowiek fuczę sobie pod nosem, gdy po raz 150 w ciągu godziny słyszę "siostro, halo", ale cieszę się i jestem wdzięczna za każde do tej pory zdobyte doświadczenie.
Każdy dzień jest inny, choć dynamika grupy jest mniej więcej taka sama. Już wiesz, co powie Twoja podopieczna, gdy zobaczy doniczkę ze sztucznym kwiatem, którą mijacie wspólnie niemalże codziennie: "Zobacz, jak pięknie kwitnie" (sztuczny kwiat :D) Wiesz, że możesz się spodziewać podopiecznej, która będzie szukać swojej mamy (która miałaby już grubo ponad 100 lat, gdyby nadal żyła), ktoś kto o 17:30 zjadł obiad, woła do Ciebie o godzinie 19:00, że to skandal, że jeszcze nie było obiadu, i tak dalej. A więc jest ciekawie, niby wiesz czego możesz się spodziewać, ale czasami ludzie którymi się opiekuję zaskakują mnie czymś nowym.
Nieraz jest ciężko, czasami szkoda mi osób, które na prawdę nie wiedzą już, co i jak. Na szczęście do tej pory nie spotkałam się jeszcze specjalnie z agresją, choć nigdy nie wiadomo, jaka osoba dołączy do nas, jako następna. To może zmienić całą dynamikę grupy. I to wszystko jest okej.
W Holandii bardzo liczy się własna opinia, wolna wola. Osoby, którym pomagamy mają prawo wyboru. Nie jest tak, że pracujemy według listy - o 8:00 godzinie pani A. musi być wykąpana, ubrana i ma mieć podane lekarstwa, aby pójść na śniadanie. Piękno naszej pracy (wypowiadam się w imieniu mojego miejsca pracy, ponieważ każdy instytut pracuje po swojemu, ale mniej więcej na podobnych zasadach), polega na tym, że my jesteśmy gościem w domu pacjenta. Jeżeli pani E. chce spać do 12 po południu a później jeść lunch w piżamie, z rozczochranymi włosami, aby później jeszcze się polenić w łóżku, kim jestem ja, aby powiedzieć "musisz wstać i się ubrać" ? Oczywiście, nie każdy myśli tak samo, ale ogólnie u nas nic nie musisz. Każdy pracownik jest inny, ma własne zdanie, normy i wartości, które przenosi do miejsca pracy. Są osoby, które proponują jedynie herbatę do śniadania, ponieważ uważają, że za duża ilość kawy jest niezdrowa, z czym się zgadzam, jednak ja zawsze daję wybór: kawa, herbata, coś innego? Czasami ciężko jest coś z tego zbudować, każdy z nas jest inny, mamy niektóre "zasady", których musimy się trzymać, ale sztuką jest, aby pomimo różności wprowadzić również rutynę, której nasza grupka potrzebuje.
Ostatnią (na dziś) wzmianką jest, iż według prawa w Holandii, które nazywa się "wet zorg en dwang", które dosłownie oznacza "prawo opieki i przymusu", wszystkie oddziały zamknięte mają zostać otwarte. Co to oznacza? Nasi pacjenci, którzy cierpią na różne rodzaje demencji, muszą mieć wolną wolę, nie mogą być do niczego zmuszeni, zamknięci. Trochę to prawo przeczy samo sobie, ponieważ te osoby są bardzo narażone na wszelkie zło tego świata (uwierzcie mi, jak ktoś z moich podopiecznych przechodzi przez ulicę to po prostu idzie - bez zatrzymania i patrzenia w którąkolwiek stronę).
U nas jeszcze nie ma otwartych drzwi, ale wszystko się na to zapowiada. Nie wiem, co o tym myśleć, w końcu Ci ludzie nie są u nas pod opieką z powodu, jak to się tutaj mówi "pocących się/ śmierdzących stóp", także jestem ciekawa, jak to wszystko się potoczy.
A Wy czym się zajmujecie?
Uściski, Kasia
Ciekawie, Kasiu, opisujesz tę swoją pracę.
OdpowiedzUsuńMam trochę porównanie z takimi polskimi domami opieki z racji pobytu w takiej placówce mojej teściowej, ale już widzę kilka różnic dzielących te dwa kraje pod tym względem.
U nas nie ma tak szeroko pojętej "wolnej woli" o jakiej Ty piszesz i jest raczej większa dyscyplina. Myślę, że ma na to wpływ także ilość osób zatrudnionych do pracy z grupką takich osób... ich niedobór z pewnością wpływa na rytm pracy i na niemożność pozwolenia sobie na to, by każdy z podopiecznych żył tam swoim własnym rytmem dnia...
A odpowiadając na Twoje ostatnie pytanie... jestem stypendystką ZUS-u, jak wiesz :)
Buziaki!!!
Muszę szczerze powiedzieć, że ta dyscyplina czasami by się u nas przydała. Mam jedną podopieczną, która chyba się na mnie uwzięła. Najpierw myślałam, że ma ogólnie problem z młodzieżą, nikt z moich młodych koleżanek nie miał prawa jej przebrać w piżamę i położyć do łóżka. Aż w pewnym momencie, stwierdziłam że ma pecha, bo nie ma nikogo innego w pobliżu, więc albo ze mną idzie albo niech siedzi do północy i śpi przy stole. Uwielbiam tą pracę, ale ta cała wolna wola... szanuję, ale czasami przydałaby się dawka dyscypliny, ponieważ nam nieraz też brakuje personelu.
UsuńBardzo ciekawe doświadczenie zawodowe, fajnie, że odnalazłaś pasję w opiece nad starszymi i cały czas się dokształcasz w tym kierunku. Z jednej strony tak jak piszesz, jest różnorodnie, codziennie dzieje się coś innego, nie ma rutyny, ale z pewnością nie jest to łatwa praca, zwłaszcza, że ludzie są różni i tak jak wspomniałaś mają różne potrzeby. Podziwiam za Twoje oddanie do tych ludzi, to naprawdę piękne! Co do zmieniającego się prawa, to trochę boję się myśleć co z tego wyniknie, bo jednak są choroby, które naprawdę uniemożliwiają codzienne funkcjonowanie, a nawet mogą zagrażać innym. Może jednak będą jakieś haczyki? ...a ja? Zaczęłam od prostych prac na produkcji, później za granicą pracowałam na zbiorach, a teraz małymi krokami otwieram studio tatuażu. ;) To tak z grubsza, bo dorabiam jako grafik komputerowy, fotograf, handlara i wiele więcej. :P
OdpowiedzUsuńDziękuję za Twój miły komentarz♥
UsuńJak najbardziej uwielbiam tą pracę, choć nie powiem, czasami bywa męcząca (psychicznie). Balans pomiędzy pracą, a życiem prywatnym jest tutaj BARDZO ważny.
Mam nadzieję, że uda nam się przy tych wszystkich zmianach, jakoś to wszystko pogodzić.
Super, że otwierasz studio tatuażu. W Polsce, czy również za granicą?
Ja szczerze mówiąc też chciałabym robić, coś dla siebie, jako pracę. Lubię moją pracę, ale czasami mam wrażenie, że mogłabym więcej ;)
Powodzenia w realizacji planów!
Bardzo ciekawe doświadczenie zawodowe, fajnie, że odnalazłaś pasję w opiece nad starszymi i cały czas się dokształcasz w tym kierunku. Z jednej strony tak jak piszesz, jest różnorodnie, codziennie dzieje się coś innego, nie ma rutyny, ale z pewnością nie jest to łatwa praca, zwłaszcza, że ludzie są różni i tak jak wspomniałaś mają różne potrzeby. Podziwiam za Twoje oddanie do tych ludzi, to naprawdę piękne! Co do zmieniającego się prawa, to trochę boję się myśleć co z tego wyniknie, bo jednak są choroby, które naprawdę uniemożliwiają codzienne funkcjonowanie, a nawet mogą zagrażać innym. Może jednak będą jakieś haczyki? ...a ja? Zaczęłam od prostych prac na produkcji, później za granicą pracowałam na zbiorach, a teraz małymi krokami otwieram studio tatuażu. ;) To tak z grubsza, bo dorabiam jako grafik komputerowy, fotograf, handlara i wiele więcej. :P
OdpowiedzUsuńMasz naprawdę niezwykłą i bardzo wartościową pracę, ale też trudną i z pewnością wymagającą osobistego poświęcenia. Bardzo podziwiam Twoje zaangażowanie. To wspaniałe, że praca z osobami starszymi daje Ci tyle satysfakcji i chcesz dalej rozwijać się w tym kierunku.
OdpowiedzUsuńJa jestem psychologiem oraz specjalistką psychodietetyki z ogromną pasją do gotowania :))
Przesyłam uściski 🤗🧡
Dziękuję pięknie za odwiedziny i komentarz♥
UsuńGdy jeszcze mieszkałam w Polsce, zaczęłam naukę w technikum na profilu technik żywienia i usług gastronomicznych. Niektóre przedmioty bardzo lubiłam, jednak gotowanie lubię wtedy, gdy robię to dla moich bliskich, czy podopiecznych, a nie pod presją czasu. Dlatego cieszę się, że nie skończyłam tej szkoły :)
Jest to bardzo wyczerpująca praca. Znam ją, w Polsce inaczej to wygląda, pensjonariusze robią wszystko pod dyktando. Z zegarkiem w ręku jest karmienie, kąpanie i przewijanie. Przez co pensjonariusze są traktowani nie jak osoba tylko przedmiot. Mało personelu ze względu na oszczędności, sprawia, że nie ma kiedy z nimi nawet zamienić słowa, nie mówiąc już o pograniu w karty..
OdpowiedzUsuńWiem coś o tym, tutaj też jest podobnie w niektórych placówkach, niestety.
UsuńKasiu, podziwiam Cię szczerze za cierpliwość i dobroć jaką okazujesz swoim pacjentom.
OdpowiedzUsuńJeśli chodzi o ustawę, to wydaje mi się, że wiele się nie zmieni. Zapewne wiele osób nie ma za bardzo gdzie wrócić, a pobyt w domu spokojnej starości był wspólną decyzją rodziny.
Drzwi powinny być jednak mimo wszystko pilnowane dla bezpieczeństwa personelu i podopiecznych.
Serdecznie Cię pozdrawiam 🤗
Dziękuję za miłe słowa :)
UsuńJeśli chodzi o ustawę, raczej martwię się bardziej o to, że skoro ludzie będą mogli po prostu "robić sobie, co chcą", mamy takie osoby, które chętnie wyjdą na dwór, ale przechodząc przez jezdnię nie popatrzą się w prawo, czy w lewo. Po prostu idą przed siebie, jak gdyby nigdy nic. A nie sądzę, że otwierają te drzwi po to, aby co chwilę za każdym biegać i go przyprowadzać z powrotem. No cóż, pożyjemy, zobaczymy.
Ciekawa ta Twoja historia . To bardzo trudna praca . Bo człowiek się przywiązuje do innych . Ale podziwiam się 👏
OdpowiedzUsuńTo prawda, choć i ma się osoby z którymi zupełnie nie ma się "kliku" ;)
UsuńWitam Cię serdecznie 🙋♂️
OdpowiedzUsuńDziękuję Ci za możliwość poznania Twojej pracy od strony opiekunki osób starszych. Każda praca ma swoje wady i zalety. Nie miej jednak wnosisz do swojej pracy dużo energii i życzliwości, a także empatii - to ważne w pracy z osobami starszymi, gdzie u osób starszych następuje spadek funkcji poznawczych. Powiem szczerze, że taka praca też ma swoje zalety - kontakt z osobami. Rozumiem, że miałaś obawy pracując z osobami z demencją. Obecnie pracuję w branży handlowej, choć nie ukrywam, że także nadal zajmuje się gastronomią poprzez pisanie artykułów o tej tematyce. W branży spożywczej wykorzystuję wiedzę z dziedziny towaroznawstwa żywności, a także wiedzę z psychologii, by wiedzieć, jak reagować na różne zachowania klientów, a niestety, połowa z ich to klienci niedojrzali emocjonalnie (niedostępni emocjonalnie). Swoją kumulację negatywnych emocji przerzucają na pracowników handlu. Kolejną grupę stanowią osoby uzależnione od alkoholu. I miałem także przypadki z agresywnymi klientami i wówczas wiedza psychologiczna pomaga mi skutecznie radzić sobie z takimi osobami. Ta praca także ma swoje plusy i minusy, choć nie ukrywam, że tutaj nie mam nadgodzin, więc mam work-life balance. W gastronomii nie ma już tak sztywnego czasu pracy. Także widza z zakresu obsługi konsumenta w gastronomii także przydaje się w branży handlowej. Także obecnie zajmuje się i handlem i gastronomią.
Obserwując zachowania różnych klientów mam następujące konkluzję:
- większa część klientów stanowią osoby niedostępne emocjonalne, niedojrzałe emocjonalnie, a także osoby toksyczne i uzależnione
- agresję werbalną i niewerbalną często możemy spotkać pracując w handlu
- w handlu często zaobserwowałem, że do grupy najbardziej niebezpiecznych klientów zalicza się osoby uzależnione od alkoholu, którzy często stają się agresywni, będąc pod wpływem alkoholu
- w handlu jest duży problem z prawidłową organizacją pracy i zarządzaniem zasobami ludzkimi. Szkolenia z obsługi klienta pomagają zrozumieć aspekty psychologiczne związane z klientami i ich osobowości, choć niestety obserwuję, iż nie w każdych placówkach handlowych dba się o rozwój zawodowy sprzedawców.
- praca w handlu ma także duże plusy. Dzięki tej pracy możesz poznać różne produkty spożywcze. Niekiedy moja wiedza z dziedziny kulinariów i żywienia także przydaje się w doradztwie, kiedy ktoś szuka konkretnego produktu np. dla osób cierpiących na alergię pokarmową. Czas pracy jest elastyczny, więc mamy pracę zmianową, a wadą jest też nieustanny stres, dlatego też pracownicy handlu powinni znać metody radzenia sobie ze stresem, szczególnie podczas kontaktów z klientami. Niestety, w handlu zdarzają się także napady rabunkowe i kradzieże - to też duża wada w tej branży. Po mimo, że dużo spotykam osób uzależnionych i toksycznych, to w każdym dniu spotykasz ciekawe osoby. Najbardziej sprawiają mi dużo frajdy kontakty z klientami zagranicznymi. Miałem też bardzo starszą klientkę, której pomagałem w zakupach. No i dużo życzliwości też można spotkać od niektórych klientów, choć tacy klienci stanowią tylko niewielką część klientów.
Pozdrawiam Cię cieplutko i od serducha 🥰♥
Dziękuję, że podzieliłeś się z nami Twoim doświadczeniem. Mam nadzieję, że Twoja praca sprawia Ci radość i że jesteś szczęśliwy w tym, co robisz! :)
UsuńWitam Cię serdecznie ✋🙂
UsuńDziękuję Ci za odpowiedź na mój komentarz. Sama praca jest ok, gdyby nie agresywni klienci pod wpływem alkoholu, którzy kierują w naszą stronę groźby karalne, są agresywni, rzucają towarem o ladę lub o podłogę itd. Ciągle musimy wzywać policję lub ochronę. Niestety, często są to klienci mające problemy alkoholowe. W ostatnim czasie coraz bardziej odbija się to na mnie, stąd też będę zmuszony zmienić pracę.
Pozdrawiam serdecznie ✋🙂
Kasiu
OdpowiedzUsuńJakiś czas temu napisałam, że jesteś niesamowitą młodą osobą.
Wrażliwą, empatyczną, przepełnioną dobrem. Myślę, że to właśnie wszystkie te cechy predysponują Ciebie do pracy, którą wykonujesz.
Dzięki Tobie wiem jak funkcjonują takie domy w Holandii i już wiem jak wiele brakuje polskim ośrodkom, niestety.
Podziwiam Twoje podejście!
Pozdrawiam:)
♥♥♥
Usuń